sobota, 27 września 2014

?!? Kaszotto!

Gdy usłyszałam nazwę 'kaszotto' roześmiałam się i stwierdziłam, że to najgłupsza nazwa potrawy, jaką słyszałam. 
Przyzwyczaiłam się już do wszystkiego pod pierzynką, otulonego czymś tam, nawet do jabłkowowej chmurki na maślanym kobiercu (tak chodzi o szarlotkę), a także do pikantnych babeczek na mchu w czosnkowym deszczyku. Cholera no fantazja w kuchni jest niezbędna by stworzyć coś niepowtarzalnego, ale kaszotto...jak to brzmi?! 
Rozbawiona i zarazem zaintrygowana sprawdziłam czym jest kaszotto i okazało się, że hahaha jest to najzwyklejsza jakakolwiek kasza z jakimkolwiek czymś. 



W rozbawionym nastroju wzięłam się za moje danie.
Wybrałam pęczak. ugotowałam go według przepisu na opakowaniu. Do duetu zgłosił się brokuł, umyłam go i podzieliłam na małe kawałki.
Podsmażyłam na maśle cebulkę i wrzuciłam brokuła, mieszając raz po raz poczekałam, aż zmięknie, następnie dodałam śmietany 18% i przypraw: wdusiłam ząbek czosnku, dodałam soli, pieprzu i ostrej papryki w proszku. 


Voilà ot cała filozofia!


PS. A Wy Skrzaty macie jakieś kulinarne ciekawostki, które Was rozbawiły? 

czwartek, 25 września 2014

Jesienne rewolucje!

Jesień! Najbardziej ponura pora roku. Najwięcej smutku, chandr, deszczu, chmur i nudy!
Ależ skąd, nic bardziej mylnego jesień jest zajebista!
I mówię to ja Skrzat Pogodynka...przyznam się teraz do wstydliwych wstydliwości albowiem, płaczę razem z chmurami. Gdy one płaczą ja razem z nimi. Wywiązał się nawet pewien konflikt z tego tytułu, bo jak ja zacznę płakać pierwsza to mają mnie głęboko w nosie i chowają się gdzieś po drugiej stronie globu, potrafią nawet słońce wydelegować by pogadało no ale spokojnie pracujemy nad tym. Tak czy inaczej uwielbiam jesień, za złote kolory, za dynię i za grzyby, za magiczne góry otulone chmurami i nawet za ten deszcz. Dlatego też dziś bardzo jesiennie, moje dwie ulubione kombinacje: zupa z dyni iiii makaron z grzybami!

"Złote Błoto jesieni" Potrzeba Ci:
Jednej małej dyni z zieloną skórką, Mama Skrzat mówi, że to odmiana blue hokkaido, która prezentuje się o tak:
Myślę że rodzaj dyni nie jest najważniejszy, ale...prawdę powiedziawszy...krem dyniowy robiłam tysiące razy z rozmaitych odmian i mogę powiedzieć z ręką na sercu, że ta odmiana wymiata, jest po!
Co oprócz dyni?
Włoszczyzna, ja kupiłam taką włoszczyzna clasic ;D z biedy za 3zł gdzie w opakowaniu był por, seler, pietrucha i mafefka. 
Chleb do grzanek.
Sól, pieprz i moja ukochana gałka muszkatołowa.


Dynię obieramy i kroimy na kawałki ok 3 cm - nie JakiSkrzacie nie musisz mierzyć ich linijką.
Wrzucamy ją do piekarnika - ja nastawiłam grzanie na 200st - iiii czekamy, aż się zrobi miękka. Ponownie JakiSkrzacie wiem, że nie masz piekarnika, ale jak nie masz to porostu pomiń ten etap.
W czasie jak nasza pomarańczowa koleżanka sobie gdzieś leżakuje, obieramy włoszczyznę, kroimy ją na małe kawałki i wrzucamy do osolonej gotującej się wody (wtedy warzywa nie wiem czemu ale są smaczniejsze, aha i z ilością wody nie przesadzajcie, mają zostać nią "przykryte", JakiSkrzacie ponownie mały komunikat wrzuć swoją dynię w tym momencie razem z resztą)
Jak już wszystko jest miękkie, dorzucamy upieczoną dynię do kolegów w garze, blendujemy całość, dodajemy przypraw, sól pieprz, gałka robimy grzanki i wcinamy z trzepoczącymi uszami.

Królowie lasu:

W tym przypadku sprawa jest bardziej skomplikowana, bo musimy ubrać buty, ciepłe gacie i  upolować składniki na to przepyszne danie. Tak, tak łapcie koszyk i zasuwajcie po grzyby do lasu!
Jak już będziecie miały ok 20 pysznych pachnących szczęściem podgrzybków, borowików, czarnych-łepków i innych takich, oczyśćcie je i pokrójcie na kawałki, nie plasterki - broń Bogów - wtedy zamordujecie królów lasu! Usmażcie jedną cebulkę na dużej ilości masła, a następnie dorzućcie grzyby. Gdy po godzinie pyrkania na malutkim ogniu będą miękkie dodajcie parę łyżek śmietany 18%,  szczyptę cukru i jak macie dwie łyżki białego wina. Doprawcie solą i pieprzem ugotujcie makaron taki jaki lubicie iiii rozkoszujcie się tym królewskim daniem!
Ten dań jest o tyle fantastyczny, że po porannym spacerze, w towarzystwie drzew, ptaków, pająków, żuczków, liści, zapachów natury, wrócimy do domu głodne jak wilki i szczęśliwe jak nigdy!

Pozdrawiam Was Zuchy moje, a szczególnie Skrzata z Katowic, który wysłał wiadomość, że zmierzy się dziś z plackami z cukinii!

poniedziałek, 22 września 2014

Najszybszy obiad świata!

KONIEC....
Zaczęła się tuptanina przed rozpoczęciem studenckiej batalii, załatwianie praktyk, układanie planu, wybieranie promotora...To i na obiad czasu mało, a trzeba jeść zdrowo, zawsze i wszędzie, tak jest Wrocławski Skrzacie można zrobić obiad w 15 min, który jest zdrowy i przepyszny! I co najlepsze jest na Twoje umiejętności kulinarne :)
A zatem mam zaszczyt przedstawić ekspresowe placki z cukinii!



Potrzebna:
1 duża cukinia (Wrocławiu tak ok 30cm),
3 jajka
1 lub 2 szklanki mąki (w zależności od tego ile zielona pyszność ma soku)
sól, cukier,

Cukinie trzemy na dużych oczkach,
odsączamy nadmiar wody,
dodajemy 3 jajka,
mieszając widelcem, łyżką palcem, dodajemy tyle mąki, aby miało to konsystencję gęstego ciasta na naleśniki lub na placki ziemniaczane, (wiem, że Wrocław umie je robić więc nie będzie zaskoczenia)
dodajemy sporą szczyptę, cukru, soli
smażymy na patelni, jeśli lubimy chrupiące smażymy na oleju/maśle jeśli lubimy bardziej naleśnikowe to dla pierwszego placuszka lejemy kroplę oleju i resztę traktujemy bez tłuszczu.
Smakują zarówno z dżemorem jak iii z serem i keczupem.
Wsio koniec i bomba kto nie próbował ten trąba!

piątek, 19 września 2014

Kradziony Kot Pana

Zawsze wydawało mi się, że Panna Cotta jest niezwykle trudnym deserem i okrutnym pożeraczem czasu, okazało się, że nic bardziej mylnego. Przepis ukradłam z sławetnej Kwestii Smaku, troszkę go zmodyfikowałam i powstało coś takiego:

 

NAJstarszy Skrzat, spałaszował Kota Pana w ekspresowym tempie, wydając pomruki zadowolenia więc MUSIAŁO smakować. Albowiem wiedzieć Wam trzeba, że NAJstarszy z rodu jest nieco surowy jeśli chodzi o definicję smakowitości.
Co zmieniłam w przepisie, po pierwsze i ostatnie wszystkiego było WIĘCEJ... 
Zamiast 80g zwykłego cukru dodałam 40g cukru wanilinowego i 3 łyżki zwykłego cukru. 
Wlałam więcej mleka (o 250ml)...

STOP! W tym momencie trzeba zaznaczyć, że Rawicka Skrzacia Rodzina liczy 6 sztuk, a gdy zjadą się Trolle to i więcej. Trolle to męska część Rawickiej Skrzaciarni, nie mieszkają tu na stałe, ale często nas odwiedzają. Jak wiadomo Trolle jedzą wszystko i jedzą tego bardzo dużo. Są one nadzwyczajnie wielkie i silne. Czas spędzają głównie na rozrywkach, czasami za namową Skrzatów wykonują drobne prace domowe, ale takie wiecie no.. przystające Trollowi, nie ma mowy o myciu naczyń czy gotowaniu. Nie! Oni mogą rąbać drewno. KONIEC STOP. 

Dodatkowo dodałam pół łyżeczki żelatyny. Nie było żadnych rumów i win bo słodkości testowali nieletni. I gdy już wszystko było gotowe, deser w garnku ostygł, dodałam świeże maaaaliiiny, prosto z krzaka, (jak nie ma z krzaka to myślę, że nawet mrożone ujdą).

Kot Pana powinno się jeść z malinami!
To tyle na dziś, cześć i czołem kluski z rosołem!


środa, 17 września 2014

Nowy prawdziwy początek..

Blog powstał, bo musiał. 

Pierwsza jego wersja, była wersją na zajęcia informatyczne. Była wersją przeklętą. Godziny spędzone nad jakimiś niepotrzebnymi dodatkami sprawiły, że miałam chęć porzucić Projekt Skrzaty na zawsze. Do dnia dzisiejszego, gdy to dwa małe Skrzaty - jeden z Wrocławia, drugi z Poznania - namówiły mnie do jego powrotu.
Będzie jedzenie, duuuużo jedzenia, w przepisach, na zdjęciach, na obrazkach, na stole, w domach, na grillach, głównie dla niemięsorzerców (inaczej zwanych Vegeskrzatami)
Będą to przepisy proste, bo po co sobie utrudniać życie,
tanie bo dla nas - biednych studentów :P
iii NIEczasochłonne - kogo by bawiło stanie godzinami nad garami jak za oknem świeci słońce, spadają liście z drzew albo jest czas by ulepić bałwana!
będą specjalne dania NIEzPIEKARNIKA dla Skrzata z Wrocławia
iiii słynne kotlety z grochu, o które wypytywał Skrzat z Poznania.
To dla Was będę pisać! I dostaniecie po uszach jeśli się dowiem, że Wrocław nie jadł nic od 3 dni, a Poznań marudzi na swą sylwetkę, bo ani jeden ani drugi nie wiedział co ugotować :P
Także tego..
Zaczynamy!

Biała dama

Czego potrzeba?

Białych warzyw - w sumie takie jakie lubicie ja do swojej Białej Damy dodałam: 1 kalafior, 1 lub 2 pietruszki, pół selera,1 por ale ta biała część, 1 cebula, 2 albo 3 ziemniaki  iii czosnek <3 ja daje tyle, że byście nie uniosły, ale jak kto lubi optymalnie myślę, że dwa ząbki

Białe wino (Co najmniej szklanka, pół szklanki do zupy, reszta do brzucha. Może być najtańszy biały winiacz jakiego znajdziecie np. Sophia za niecałe 10zł ;)

Kawałek białego chleba do grzanek, płatki migdałów, natka pietruszki i żółty ser do urozmaicenia. Dodajcie na co macie ochotę ale bez grzanek i sera na pewno nie będzie to samo :D 

Olej lub masło co macie pod ręką

Sól, pieprz, gałka muszkatołowa, wegeta do smaku.

Tworzymy z tego wszystkiego Białą Damę:


Do gara kroicie na małe kawałki wszystkie bulwiaste..czyli kalafior, pietruchę seler i pyry, zalewacie to wodą tak, by warzywa przykryło, wsypujecie do środka wegety tyle, żeby było słonawe, ale żeby ryja nie wykręcało. Włączacie grzanie i zostawiacie wywar na pastwę losu.

Bierzecie łyk wina (w końcu pokroiłyście tyle bulw, zasłużyłyście sobie!). 

Następnie kroicie cebulę i pora wrzucacie na patelnię z niemałą ilością tłuszczu (masła lub oleju), nie mają w nim pływać, ale musi być tego na tyle dużo żeby cebulpor się nie zjarał. 
Czekacie z anielską cierpliwością, aż dojdą do siebie i będą "szkliste" gdy doda się szczyptę cukru jest prościej. Jak już uznacie: dobra to chyba o to jej chodziło! dorzucacie czosnku, dwa ząbki jeśli chcecie więcej to wrzućcie więcej i wyłączacie grzanie pod patelnią.

Wlewacie połowę szklanki wina do bulwiastych w garnku, bierzecie dla siebie łyk w nagrodę za cierpliwość, wrzucacie zawartość patelni do gara i po minucie wyłączacie ogień. 

W czasie, gdy zupa sobie leżakuje w doborowym towarzystwie. Wy moje kochane skrzaty zajmujecie się dodatkami i w zależności od tego czy macie kaprys na grzanki, ser, migdały, czy natkę pietruszki przyrządzacie je. Wierzę, że grzanki umiecie zrobić, ser zetrzeć, natkę pokroić, a migdały uprażyć na patelni, więc tłumaczyć nie będę co i jak.  

Biała dama prawie gotowa. Teraz wystarczy ją zblendować (jak ni macie blendera to w sumie tez będzie dobra), doprawić ją gałką muszkatołową, solą i pieprzem (według uznania i aktualnych zapotrzebowań na przyprawy). Nalać do miski ii posypać wybranymi przez się dodatkami. Złapać łyżkę w Skrzacią łapę iii spałaszować ze smakowitością i uśmiechem na buzi.
Bon appetit!

Specjalnie dla Was, z Rawicza, Rudy Skrzat! :)