To jedno z bardzo niewielkiej puli dań
kuchni azjatyckiej, które mi smakuje, ale za to chyba najlepsze
wydanie bakłażana jakiego udało mi się posmakować. Banalne w
wykonaniu, intrygujące smakowo i niskokaloryczne :)
Do dzieła...
Składniki:
- 1 bakłażan (mój warzył z 330 g) – bez niego ciężko będzie to danie przygotować :P
- 0,5 cebuli (85 g)
- 2 duże ząbki czosnku
- 1 łyżka oleju roślinnego (u mnie ryżowego)
- 2 łyżki sosu sojowego
- 2 łyżki octu winnego
- 1 łyżka miodu
- 100 ml wody
- szczypta soli i pieprzu
- werszyn dla prawdziwych macho – pół papryczki chilli (można też dorzucić takiej w proszku)
- Cebule pokroić w pióra, czosnek posiekać, bakłażana pokroić w plastry grubości 1,5 cm i każdy z krążków podzielić na 6 części. Ci z niewyparzoną gębą siekają drobno papryczkę chilli NIE POZBYWAJĄC SIĘ PESTEK gdyż to właśnie one co głównym źródłem pikanterii.
- Cebulę, czosnek i chilli wrzucamy na patelnie z rozgrzaną łyżką oleju.
- Po chwili dorzucamy bakłażana i solimy. Obsmażamy wszystko z 3 minuty i dolewamy wodę z miodem.
- Wszystko dusimy pod przykryciem z 12 minut.
- Po tym czasie podnosimy przykrywkę i dodajemy sos sojowy, ocet i pieprz.
- Wszystko ładnie mieszamy i chwilę smażymy aby warzywka napiły się brunatnej mieszanki :)
? Z czym to zjeść ? Mięsko –
wołowinka lub kurczak. Ja – co by dodać jeszcze trochę orientu –
zjadłam bakłażana z paluszkiem surimi w kształcie jakiegoś
bezkręgowca :P
-> Na zdjęciu uwieczniłam połowę
porcyjki.
! Polecam dla ozdoby posypać wszystko
przed padniem szczypiorkiem lub posypać prażonym sezamem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz